Łatwy zwrot towaru
KUP LUB ODBIERZ W NASZYM SKLEPIE
Muzyka warszawskich rock’n’rollowców z Pavulon Twist docierała do mnie stopniowo i w małych porcjach zasłyszanych na kilku składankach. Jakoś nie zapadły mi one szczególnie w pamięć, z tym większą przyjemnością – nie sugerując się niczym – słucham sobie ich debiutanckiego albumu i jestem pod jego wrażeniem. Z resztą piszę te słowa zaraz po przesłuchaniu nowego albumu Komet, który nie powalił mnie jakoś specjalnie i w związku z czym jako dodatkową rozgrzewkę zaaplikowałem sobie płyty Polecats, Waltons i Los Rebeldes – kapel uprawiających podobne poletko muzyczne. Przyznam, że Pavulon Twist rozmontowali mnie dokumentnie swych korzennym rockabilly, zagranym z wyczuciem, z masą fajnych pomysłów czerpiących z tradycji country, boogie i garażowego rock’n’rolla. Wszystkie 12 utworów zaśpiewanych jest po angielsku ze stosowną „elvisową” manierą i może właśnie jedynie jakiegoś numeru „Króla” brakuje mi w tym zestawie. Zespół korzysta jednak z klasycznych motywów, z których najbardziej znanym jest niewątpliwie „C’mon Everybody” Eddie’go Cochrana. Porządna realizacja nagrań i dopełniająca całości ładna oprawa graficzna czynią z tej płyty wyborny kąsek dla skromnego, ale mam nadzieję coraz liczniejszego grona naszych rock’n’rollowych szaleńców. (Sopel)
*****
W moim prywatnym rankingu niekwestionowany numer jeden mijającego roku w kategorii polskich wydawnictw, chociaż o “polskość” tej płyty można by się potknąć i mimo to jej nie zauważyć. Po pierwsze ze względu na perfekcyjną angielszczyznę wokalisty, a po drugie za sprawą samego materiału będącego mixem psychobilly, surfu i neo-rockabilly, czyli po prostu rock’n’rolla. Tak blisko do klimatu tej muzyki jeszcze żadnemu zespołowi w kraju nie udało się zbliżyć i dość powiedzieć, że „C’mon everybody” z repertuaru Eddiego Cochrana brzmi w tym zestawie jak bliźniaczy brat własnych kompozycji grupy. Kapela ma chyba wyjątkowe szczęście do wokalistów, bo jej pierwszy rosyjskojęzyczny frontman wypadał doskonale w tej roli, a jego następca w niczym mu nie ustępuje, co biorąc pod uwagę powszechną mizerię w tym temacie graniczy niemal z cudem. Cudem jest też okładka, równie prosta co genialna i wpisująca się w tradycję gatunku. Muzyka rodem ze spagetti-westernu, którego bohaterowie przemierzają prerię na schwytanym chwilę wcześniej mustangu, momentami przechodząca w akompaniament do podróży, tym razem już fordem mustangiem, autostradą w blasku zachodzącego słońca. (Andrzej Kuspiel)
- Run Don't Walk Odtwórz
- Dice With The Devil
- Mental Hospital Odtwórz
- C'mon Everybody
- Perfect Kiss Odtwórz
- Rawhide Odtwórz
- Real Cool Cat Odtwórz
- Blood Stains On My Shoes
- Goodbye To You No More
- Hey!
- Voodoo Style Odtwórz
- Silkroad